Cześć wszystkim! Dziś chciałabym podzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat wychodzenia ze swojej strefy komfortu, doświadczania nowych rzeczy. Zapraszam 🙂
Zacznę od tego, że jako ludzie bardzo łatwo jest nam wpaść w rutynę, tryb autopilota. To znaczy, że robimy codziennie te same czynności, bo nie mamy zasobów na robienie czegoś “więcej” lub zwyczajnie nie chce nam się spróbować czegoś innego. Czegoś, co mogłoby zmienić naszą codzienność. Wiąże się to pośrednio z obawą przed zmianami.
Dlaczego próbowanie czegoś innego jest takie ważne, a wykonywanie tych samych czynności przez 365 dni w roku szkodliwe?
Po co żyjemy? Po co żyjesz ty, po co żyję ja? Ja chcę przeżywać moje życie, chcę ekscytować się każdym kolejnym dniem, mieć cel i motywację. Czy rutyna zapewni mi te wszystkie rzeczy? Z jednej strony tak. Możemy przecież romantyzować nawet naszą szarą codzienność i uważam, że to jest najlepsze co możemy dla siebie zrobić. Rutyna daje poczucie bezpieczeństwa oraz kontroli. Więc co gdy jej zabraknie?
Czy jako 70, 80, 90 latek chcesz wspominać wydarzenia w których uczestniczyłeś, spontaniczne decyzje które podjąłeś, czy jeden dzień powtarzający się w nieskończoność? To pytanie otworzyło mi oczy. Pokazało mi, co tak naprawdę jest w życiu ważne.
Wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Strefa komfortu to nasza przestrzeń w której czujemy się bezpieczni, czujemy że panujemy nad sytuacją i mamy nad wszystkim kontrolę. Jest to jednak dość złudny obraz, ponieważ owszem, jeśli powtarzamy ten sam schemat działania codziennie to będziemy czuli opanowanie. Ale czy będziemy czuli ekscytację, radość, szczęście?
Mamy wybór. Zawsze go mamy. Nasze rozumowanie jest bardzo proste. Powiedzmy, że chcemy obejrzeć film. Pojawia się pytanie. Włączyć przypadkowy film siedząc na sofie i obejrzeć go, czy zaprosić znajomych, przygotować jedzeniową ucztę i celebrować chwilę?
Oczywiście, opcja numer 1 jest o wiele prostsza do zrealizowania niż opcja numer 2, jesteśmy wygodniccy dlatego idziemy za tą myślą. I robimy to samo codziennie. Zamiast zaproponowania komuś spotkania, wyjścia z inicjatywą czy nawet przygotowania całego “seansu” dla siebie, wybieramy leżenie na łóżku z laptopem na kolanach i paczką chipsów, ponieważ nie wymaga to od nas prawie żadnego wysiłku, musimy jedynie wziąć laptop, odpalić pierwszy lepszy serial, wziąć jedzenie i gotowe. Skoro to jest takie proste, po co utrudniać sobie życie?
Ponieważ da nam to nowe doświadczenia. Uważam, że spędzenie czasu z kimś bliskim, zaangażowanie się w obejrzenie filmu i celebrowanie tej chwili da nam dużo więcej satysfakcji i poczucia spełnienia.
Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że mamy robić tak codziennie, ponieważ byłoby to męczące. Mówię o tym, aby potrafić wychodzić ze swojej rutyny, oraz urozmaicać ją o nowe przeżycia.
Jestem osobą, która zmaga się z zaburzeniami odżywiania, wychodzenie z mojej strefy komfortu było nieodłączną częścią mojego procesu leczenia, i nadal jest. Próbowanie nowych przepisów, produktów, spontaniczność, odpuszczanie. To wszystko wymagało ode mnie wyjścia z mojej “bezpiecznej przestrzeni”, choć ciężko jest to tak nazwać, ponieważ była to po prostu moja strefa komfortu, którą zapewniała mi choroba.
Ale przecież wychodzenie z naszej strefy komfortu spotykamy na każdym etapie naszego życia. Jeśli masz problem z wydawaniem pieniędzy na siebie, zabranie siebie do kawiarni na dobre śniadanie będzie dla Ciebie wyzwaniem. Jeśli masz zaburzone widzenie swojego ciała, wyjście w krótkich spodenkach czy też w krótkiej bluzce, może być dla Ciebie wyzwaniem. Z kolei gdy większość czasu spędzasz w towarzystwie innych ludzi, imprezujesz, przebywanie samemu z samym sobą, chociażby na kilka godzin będzie dla ciebie czymś nowym, obcym, również będzie wymagało od ciebie przełamania barier.
Zadbaj o siebie i swoją przyjemność. Tak, wiem. Wychodzenie z bezpiecznej przestrzeni jest trudne i wymaga wiele pracy, ale obiecuję Ci, że jest to tego warte. Za pierwszym razem będziesz przerażony, zestresowany i może przyjdzie Ci myśl “po co ja to robię, uciekam stąd”. Każdy natomiast kolejny raz będzie prostszy, aż dana rzecz będzie dla Ciebie normalna, zwykła. Jest to podobne do budowania nawyków. Proces powtarzany wiele razy skutkuje przyjęciem danej rzeczy do naszej codzienności, do swojego życia.
W wakacje wyjechałam do Warszawy na wycieczkę razem z moim bratem. Zwiedzałam Warszawę, oraz wychodziłam ze swojej strefy komfortu wielokrotnie, Zjedzenie croissanta i wypicie kawy w cukierni, czas bez ćwiczeń, spontaniczność w jedzeniu i ruchu. Ale wiesz co? Po powrocie z tego wyjazdu byłam z siebie dumna. Czułam, że odwaliłam kawał dobrej roboty i że teraz, gdyby ktoś powiedział mi “hej, chodźmy na śniadanie na miasto”, zgodziłabym się. Czy wcześniej byłoby to możliwe? Myślę, że tak, natomiast wiązałoby się to ze stresem, przerażeniem i wymienioną wcześniej chęcią ucieczki.
Rutyna jest ważna. Ale ważne jest też to, abyśmy nie wpadli w nią tak bardzo, że jakiekolwiek spontaniczne decyzję czy spotkania będą przez nas odrzucane, ze względu na nasz “grafik”. Owszem, rutyna daje nam poczucie bezpieczeństwa które chcemy czuć i jest to w porządku. W porządku jest romantyzowanie życia, codzienności. Nie zapominaj jednak, że poza tą rutyną, wiele wiele rzeczy czeka na ciebie. Wiele okazji. Nie bądź zamknięty na świat, bo tak naprawdę jedyną rzeczą która nas ogranicza, jesteśmy my sami. To my sami mówimy sobie “nie dasz rady”. To my sami wybieramy wygodę. To my sami robimy sobie krzywdę, przekreślając naszą satysfakcję oraz szczęście.
Pomyśl proszę o tym, co bardzo chciałbyś zrobić ale wydaje Ci się to nieosiągalne, że inni mogą to zrobić ale ty jesteś “inny” wobec czego nie uda Ci się to. Znajdź taką rzecz i przybliżaj się do niej. Bo jesteś wart tego, aby czerpać radość z życia. Jesteś wart tego, aby przeżywać życie a nie jedynie być. Jesteś wart tego, żeby znaleźć ekscytację.
Dziękuję Ci bardzo za przeczytanie tego wpisu. Pisanie bloga to wychodzenie z mojej strefy komfortu, niech to zmotywuje Cię do działania, nie jesteś w tym sam. Nigdy nie jesteś sam.
Miłego dnia, popołudnia lub wieczoru. Do następnego!