Hello hello!! Witam was serdecznie ponownie. Od ostatniego wpisu bardzo dużo się zadziało w moim życiu i chciałabym się z wami tym podzielić. Opisać przemyślenia, emocje. Zapraszam na moje uzewnętrznianie się :3
Wiem, że ostatni czas jest dla mnie bardzo, bardzo trudny. Mierzę się z przeróżnymi emocjami, staram się korzystać z moich nowych coping mechanizmów. I czuję i widzę progres w moim radzeniu sobie z rozczarowaniem, stresem, presją czy smutkiem, w porównaniu do wersji mnie chociażby rok temu. To znaczy nie radzę sobie idealnie. Czasem still zajadam stres czy izoluje się od innych czy zalegam w łóżku. Ale zdecydowanie częściej staram się uważnić to, co czuję, pozwolić tym emocjom na bycie. Bo są okej. Staram się zdjąć z siebie ogrom presji i oczekiwań, bo nie zawsze mam siłę na to, żeby robić wszystko zgodnie z “planem”. Po zerwaniu z chłopakiem czułam, że się rozsypałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nagle wszystko wydawało się takie pozbawione sensu. Czułam ogromny smutek złość i żal. I czasem czuję go nadal, its fine, nie powstrzymuje tego.
Wydaje mi się, że to zerwanie odkryło moje rany na nowo i je pogłębiło. Bo to bardzo rozczarowujące usłyszeć, że ktoś dla kogo jesteś w stanie zrobić wszystko cię chyba nie kocha i to już od pewnego czasu. Myślę, że nie jestem w stanie opisać słowami tego, jak wielki cios mi to zadało. Prosto w serce, just like that. Bo ja kochałam. I nadal kocham. Bezgranicznie i bezwarunkowo. A okazało się, że moja gotowość i chęć nie ma znaczenia, jeśli druga osoba po prostu nie chce. I czułam ogromny żal, dlaczego ktoś nie może pokochać mnie tak, jak ja jego. Dlaczego kolejna osoba rezygnuje ze mnie. Przez chwilę pojawiła mi się w głowie myśl “może jestem nie do pokochania?”. Ale wiem że tak nie jest, i że właściwa osoba będzie chciała mnie za mnie. I będzie jej zależało i będzie się starać, podejmować próby. Chociaż szczerze, nie jestem w stanie nawet o tym myśleć, bo za bardzo mnie to boli.
I na początku byłam zła. Byłam cholernie zła. Że osoba którą tak bardzo kochałam zrezygnowała ze mnie. Mimo tego, że czułam, że daję od siebie wszystko. I byłam zła za te wszystkie puste słowa, bo co one znaczyły, jeśli wtedy nie było już uczucia? Ale teraz nie ma już we mnie złości. Złość minęła. Pozostał tylko smutek. Że myślałam, że to ta osoba. I oddałam jej kawałek siebie, nie spodziewając się takiego zakończenia.
I jestem sfrustrowana, bo nie potrafię przestać myśleć. Że może jakbym zrobiła coś inaczej to on by mnie chciał. Może by zmieniło się jego uczucie do mnie. Ale w głębi wiem, że należy mi się miłość i nie muszę się starać, żeby na nią zasłużyć, bo nie o to tutaj chodzi.
Mimo tego, że na poziomie racjonalnym wszystko to wiem, często tęsknie. Bardzo często tęsknie. I jednocześnie czuję ból i smutek. I nadzieję, że może zmieni zdanie i jednak będzie mnie chciał. Co jest bardzo delusional, wiem. Muszę sobie przypominać jedno bardzo ważne zdanie. Nie chciał cię. I wywołuje ono niesamowity ucisk w brzuchu i klatce piersiowej ale tak jest. Nie chciał mnie. I nie mogę na to wpłynąć. Nie jest to w strefie mojej kontroli. Więc staram się z tym żyć. A właściwie to bez tego. Bez niego. Muszę to zaakceptować i iść naprzód. Porzucić te deluzyjne nadzieje. Bo to już było i jest skończone. I kropka. Ale jak już mówiłam, nawet ze świadomością tego wszystkiego, są gorsze dni, w które cholernie boli. Bardzo boli. Ale wiem, że będzie tylko lepiej.
Dodatkowo staram się nie łączyć tego zerwania ze mną. Bo wiem, że zrobiłam wszystko co mogłam. I to wcale nie musi świadczyć o mnie, że jestem zbyt mało atrakcyjna, zbyt mało interesująca zbyt needy etc etc. Chce odkleić od siebie jakieś poczucie odpowiedzialności za wszystko co się dzieje. Bo na niektóre rzeczy nie mam wpływu. I muszę je puścić.
Poza tym, odczuwałam ostatnio sporo presji pod względem nauki. Że ciągle robię za mało, że powinnam robić więcej. Znowu ten wymagacz, czy to już nie robi się nudne? Może i byłabym w stanie dać z siebie więcej, ale teraz nie chcę tego robić. Teraz chcę zaopiekować się sobą, bo przechodzę przez trudny czas. I właśnie chce zrozumieć siebie, to, że mam prawo do gorszych dni. Trochę częstszych w obecnej sytuacji. Jednocześnie nie chcę całkowicie rezygnować z moich celów, planów. Oczywiście będę je realizować, bo mój świat się nie kończy na tej jednej osobie. I moje życie toczy się dalej.
Teraz słowa, które często wypowiadam “wiem, że cokolwiek mnie spotka dam sobie z tym radę”, nabierają dla mnie głębszego znaczenia. Bo za każdym razem gdy je wymawiam, dzieje się w moim życiu coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Tak jak z tym zerwaniem. I zgodnie z moimi słowami, dam sobie radę. Wiem, że sobie poradzę. Boli i pewnie jeszcze będzie bolało. Ale przeszłam już przez bardzo dużo. Przejdę i przez to. I po pewnym czasie stanie się to kolejną górką, na którą się wspięłam, i którą zostawiłam za sobą. Staram się teraz skupić na innych ważnych aspektach mojego życia. Skupiam się na przyjaźniach, hobby, odpoczynku. I mimo tego, że część osób mnie opuszcza, część nadal przy mnie jest. I chce ze mną być. I czuję niesamowitą wdzięczność za tak wspierające osoby dookoła mnie. Bo bez nich, byłoby mi zdecydowanie ciężej przez to przechodzić. Takie trudne momenty są zbliżające.
Myślę, że kiedyś poczuję się całkowicie dobrze. I zostawię to za sobą. Teraz rany są jeszcze otwarte i moje serce dalej kocha. I nic na to nie poradzę. To przedziwne, że można jednocześnie czuć ogromny żal i smutek, a jednocześnie taki ogrom miłości mimo tego wszystkiego. Po prostu moje serce jest wrażliwe i kocha bardzo mocno. I to jest w porządku. Kiedyś minie. Daje sobie czas. Wiem, że będzie lepiej. Czeka na mnie jeszcze dużo dobrego.
Zapomniałam już jak bardzo pisanie oczyszcza duszę. Dosłownie. Czuję niesamowity spokój. I akceptację. To bardzo miłe uczucie po dzisiejszym napięciu w ciele. Chciałam już pisać wcześniej, ale nie mogłam się zebrać. Nie mogłam się skupić. Cieszę się, że teraz miałam przestrzeń na wyrzucenie tego wszystkiego z siebie. I że dałam sobie ukojenie. Bo taki własnie jest dla mnie ten blog. Jest moim ukojeniem.
Dziękuję wam bardzo za przeczytanie tego wpisu. Do następnego!